wtorek, 5 września 2017

Torebka jednorożec dla mojej córki i kilka słów o powrocie:)

Cześć wszystkim!!!

Dawno mnie tutaj nie było, aż się trochę zanurzyło i trzeba odświeżyć trochę bloga. Przede wszystkim zmieniła się nazwa. Myślę, że bardziej do mnie nawiązuje. Poza tym mam mnóstwo nowych pomysłów i chciałabym się nimi podzielić z innymi.

Czemu zniknęłam? W pewnym momencie moje życie nabrało takich obrotów, że zwyczajnie nie chciało mi się prowadzić tej strony. Drugie dziecko w drodze, ślub, praca, przeprowadzka... To było dużo...

Mam nadzieję, że odzyskam starych czytelników i zyskam nowych, bo głowa mi aż kipi od pomysłów :) Myślę, że spodobają się wam.

Na nowe "Dzień dobry" mój ostatni projekt. Torebka specjalnie stworzona dla mojej prawie pięcioletniej córki Oli, która już kiedyś prezentowała tutaj sukienkę. Miała wtedy półtora roku. Dzisiaj to już przedszkolak. Ola jest fanką wszelkich koników, kucyków, tęczy i tego, co się błyszczy, toteż nie mogło być inaczej, torebka ma piękne rzęsy, błyszczący róg i pasek w pastelowych kolorach. Jest zapinana na guziczki, które wpasowały się nieźle imitując końskie nozdrza. Robiłam ją, jak mała spala, więc miała rano niespodziankę. Warto było nie dospać dla tej radości.

Wykorzystałam:
- biały skaj,
- mały kawałek czarnego skaju,
- dwa guziki,
- włóczka w pastelowych kolorach,
- kawałek materiału z brokatem,
- mały kawałek szarego materiału;

Torebkę zrobiłam tak:
1. Wycięłam prostokąt o rozmiarach 15 cm szerokości (0,5 cm zostawiłam z każdej strony na  i szwy) i 28 cm na długości. Złożyłam na pół, żeby wyszedł i podwójny kwadrat. Zszyłam po bokach ręcznie (można to zrobić maszyną).
2. Wciąż używając białego skaju, wycięłam kwadrat o bokach 14 cm na 14  cm. Złożyłam na pół i zaokrągliłam dwa rogi. Rozłożyłam i odstawiłam. To klapka torebki.
3. Wycięłam małe elementy: rzęsy z czarnego skaju, uszy z białego i środek uszu z szarego, miękkiego materiału. No i oczywiście trójkąt na róg. Przyszylam szare środki do białych uszu i odstawiłam elementy. Do przyszycia użyłam fioletowej nitki, ale może być inna. Z trójkąta na róg uformowalam stożek i zszyłam go.
4. Rzęsy przypielam szpilkami do klapy, żeby je równo przyszyć. Warto to zrobić przed przyszycia, bo można łatwo wszystko poprawić. Czarną nitką przyszywam rzęsy.
5. Klapę łączę z resztą torebki szpilkami. Po bokach między klapą a torebką wstawiam uszy i róg. Razem z rogiem wstawiam grzywę z kolorowej włóczki. Wszystko razem zszywam.
6. Do paska użyłam dwóch kolorów włóczki pastelowy niebieski i brzoskwiniowy. Z niebieskiej włóczki obcięłam sześć nitek o długości 1 m, z brzoskwiniowej 3 nitki o tej samej długości. Rozdzieliłam po 3 nitki niebieskie i trzy brzoskwiniowe, splotłam warkocz. Związałam supły po obu stronach i przyszyłam do torebki.
7. Na koniec przyszyłam guziki do torebki, wycięłam w klapce dziury i zapięłam guziki.

Efekt końcowy:

Marzenie małej dziewczynki zostało spełnione. Nosi ją wszędzie. Ale najbardziej cieszy się, że zrobiła ją dla niej jej mama. 

Do przeczytania, pa!

czwartek, 31 lipca 2014

Czerwona sukienka - czy tylko mała czarna to symbol kobiecości?

Witam,
dzisiaj o sukience, którą uszyłam z miesiąc temu, ale bardzo ją lubię. Jest w moim ulubionym czerwonym kolorze i chociaż na zdjęciach pewnie nie widać ma taki barokowy wzór. Znalazłam kawałek czerwonego materiału, bardzo mały, no ale ja też nie jestem jakaś wielka, więc mi wystarczyło. Na początku potraktowałam go po macoszemu i z góry stwierdziłam, że nic z niego nie będzie,bo za mały i jakiś taki... Nie wiem, co to było wcześniej, chyba zasłona... No opis, który zdecydowanie nie powala. Ale kiedy bliżej się mu przyjrzałam, uznałam, że jednak ma potencjał. Robiłam wymiar od swojej białej bluzki na ramiączkach (dłuższej u dołu, takiej zakrywającej pupę), myślałam, że na długość mi starczy, ale nie starczyło, wyszła mi właśnie taka sama bluzka, nie sukienka. Trochę szczęścia mi jednak pozostało, bo to czego zabrakło mi w długości, zostało mi z szerokości. Z kilku kawałków szybko uszyłam dół, w zasadzie podoba mi się bardziej niż mój pierwszy pomyślunek, bo nie jest zbyt prosta i nie odsłania za dużo.
Jedyne co zrobiłabym inaczej, to zwiększyłabym dekolt.


 

Wszystkie magazyny i portale rozpisują się na temat małej czarnej, każda kobieta powinna taką mieć. Moim zdaniem czerń ma swoje plusy i minusy. Plusy są takie, że to klasyka - w zasadzie biały i czarny to kolory, które są zawsze na miejscu, niekiedy wręcz wymagane i bardzo bezpieczne. W połączeniu ze sobą, przełamane kolorowymi dodatkami lub ciekawymi wzorami i krojami mogą wyglądać nietuzinkowo.Minusy są takie, że czerń, chociaż to klasyka, nie każdemu doda uroku. Ja na przykład w czarnym wyglądam dobrze tylko wtedy, gdy trochę się opalę, inaczej jestem  zbyt blada i niezdrowo wyglądam Pamiętajmy też, że czerń wyszczupla (dla niektórych to plus, dla niektórych minus). Osobiście lubię czerń, za malolata dużo za dużo ją lubiłam, czasem patrząc na stare zdjęcia nie mogę uwierzyć, że nie chciało mi się wymyślić czegoś lepszego niż bojówki. Uważam jednak, że powinno się ją przełamać, jakimś kolorowym akcentem (albo bielą), pasuje  do niej każdy kolor, ja uwielbiam ją w połączeniu z czerwienią ( czerwień to ogólnie mój ukochany kolor). Takie połączenie moim zdaniem jest bardzo kobiece.

Co do tematu - zarówno mała czarna, jak i mała czerwona kojarzy mi się z kobiecością, czarny to tajemniczość, czerwony - energia. Czyż nie powinnyśmy przenosić gór i roztaczać wokół siebie aury tajemnicy?

A wy jaki kolor uważacie za najbardziej kobiecy?

poniedziałek, 28 lipca 2014

Styl Niny Dobrev

Witam wszystkich!
Dzisiaj na tapecie idolka nastolatek, która szczególnie zasłynęła rolą w "Pamiętnikach wampirów". Ja "Pamiętniki..." oglądam tylko czasami, nieszczególnie mnie to wciągnęło. Za to uważam, że główna bohaterka ma fenomenalne włosy, sama marzę o takich.
Zdarza mi się czasem przejrzeć portale plotkarskie, gdzie można spotkać informacje na jej temat. szczególnie rzuciło mi się w oczy zdjęcie z jednej z gal (Peoples Choice Awards), gdzie miała na sobie piękną czarną sukienkę z cyrkoniami(?)
Sukienka jest niezwykle kobieca i po prostu piękna.
Tutaj śliczna granatowa sukienka, która dodaje dziewczęcego uroku. Nie wiem, jak wam, ale mi granatowy kojarzy się zawsze z pierwszym i ostatnim dniem szkoły. Nigdy nie zapomnę swojej granatowej sukienki z zamkiem z przodu zakończonym serduszkiem i do tego białą bluzką z wielkim kołnierzem, który o dziwo nie był połączony z z resztą tylko zakładało się go osobno. Do tego były granatowe lakierki i granatowa pluszowa gumka do włosów... Bardzo lubię granatowy kolor i uważam, że jeśli ktoś jest zbyt blady na czerń, granatowy jest ciutkę lepszym kolorem.
Mój absolutny MUST HAVE - spódnica ołówkowa z zamkami.Jest po prostu świetna. Ta stylizacja należy do moich ulubionych. Dlaczego? Bo podobne ubrania są dostępne dla zwykłych śmiertelników i na pewno większość z nas będzie wyglądała w nich dobrze. Jest klasyczna, elegancka, a jednak dziewczęca i nadaje się na każdą okazję do pracy i na wyjście z przyjaciółmi.Stonowana, ale nie nudna.

A ty, co myślisz?


piątek, 25 lipca 2014

Sweter z pomponami i rzecz o lumpeksach.

Witam wszystkich czytelników!

Ostatnio przeglądając różne blogi natrafiłam na taki, gdzie dziewczyna pokazywała, jakie świetnie rzeczy kupiła w lumpeksie... Tak właśnie w lumpeksie. Sama od czasu do czasu chodzę w takie miejsca, bo można znaleźć tam wiele ciekawych i oryginalnych rzeczy. Ostatnio nawet sama kilka rzeczy znalazłam, moja ulubiona to bluzka z Atmosphere, jest tak świetna, że ubieram ją prawie na każdą okazję. Tak mam, że jeżeli coś mi się spodoba, to szukam powodu,by to ubrać ;) Kiedyś miałam taki szał na punkcie mojego białego płaszcza z Zary (Basic) i szczerze mówiąc to gdy myślę o zimie, to wiem, że mania wróci. W młodych latach nie przepadałam za sklepami tego typu, a szkoda, bo zamiast jednej bluzki za 7 dych,która po kilku razach się sprała, miałabym chyba z 70 lepszych bluzek... Po prostu nie mogłam się w takich sklepach odnaleźć, dużo szmat leżało to tu to tam, albo ściśnięte na wieszakach, a wchodząc z nastawieniem, że i tak nic tam nie kupię, nie chciało mi się tego wszystkiego przeglądać. Poza tym miałam chyba takie uprzedzenie, jak z resztą większość ludzi, że to używane, nie wiadomo od kogo itd.

Czy ktoś się w ogóle zastanawiał nad tym, że przecież w normalnych sklepach te rzeczy też nie są całkiem nowe... Dlaczego? Pracując w sklepie odzieżowo-obuwniczym, widziałam różnych klientów i różne sytuacje. Dziewczyny ze sporą ilością podkładu mierzyły białe bluzki potem ten podkład zostawał na tej bluzce, sklep był duży nie dało się ogarnąć wszystkich, jeżeli ekspedientki były dwie, a klientów np.20. Takie, rzeczy w sieciówkach się zdarzają niestety, a wystarczy, że taka klientka po prostu odłoży ładnie poskładany ciuch na miejsce i nie wzbudza podejrzeń. Zdarzało się, że ludzie mierzyli buty bez skarpet, albo robili zwroty rzeczy, które już nosili, bo mają prawo do zwrotu bez powodu w ciągu kilki najbliższych dni... Więc czy te rzeczy rzeczywiście są nowe i nieużywane?

Idąc do lumpeksu, masz pewność i świadomość, że te rzeczy są używane. Poza tym nowe rzeczy z sieciówek często pochodzą z importu, wyobraźcie sobie rzeczy, które płyną statkiem (wilgoć), poza tym jest w nich większe stężenie chemikaliów, były już afery na temat szkodliwej odzieży...Takie rzeczy mogą się oczywiście przydarzyć i z rzeczami z lumpa. Tylko te rzeczy były już kilkukrotnie prane, a i my przynosząc je do domu wrzucamy do pralki przed użyciem.

 Można o tym długo dyskutować, co jest lepsze, każdy jednak postąpi według własnych potrzeb. Dla mnie ogromnym plusem jest cena. Za różową bluzeczkę Atmosphere dałam 1 zł, a w sklepie musiałabym dać chyba z 40...

 To właśnie moja zdobycz za 1 zł, jest świetna w noszeniu ;)


Jeżeli czytasz dalej i cię nie zanudziłam, spójrz, co ostatnio wyczarowałam. Przeglądając blogi znalazłam właśnie sweter z pomponami, już wcześniej podobny widziałam chyba w "New Girl" (serialu za którym przepadam, ale ostatnio nie mam czasu oglądać). Tak więc, miałam niezagospodarowany sweterek do przerobienia/oddania, postanowiłam, że spróbuję go przerobić. Nie jest doskonały, ale jest mój. Potrzebne mi były tylko nożyczki,igła, nitka i szydełko. Umiejętność szycia na szydełku wyrobiłam sobie w gimnazjum,więc pewne podstawy znam, nie jest to trudne i chyba następny wpis będzie o tym, jak zacząć szydełkować - sama zbyt wiele nie umiem, ale może się podszkolę, bo kupiłam, jeszcze w ciąży, włóczkę z nadzieją, że zrobię kocyk mojej Oli, ale wszyscy mówili, że po co, dlaczego, jest tyle ładnych rzeczy w sklepach i jakoś się zniechęciłam... Włóczka jest w kolorze pięknego turkusu, a że moja Olcia ze swoją letnią opalenizną komponuje się z tym kolorem, więc może zrobię jej właśnie z tego sukienkę, którą od tak dawna zamierzam zrobić, byłoby całkiem fajnie. Mam w domu nawet taką starą książkę o robieniu na drutach i szydełkowaniu - moda dziecięca ;)
Bardzo fajna książka, nawet dla tych początkujących, bo wszystko jest jasno wytłumaczone. Więc jeśli zamierzasz uczyć się szydełkować bądź robić na drutach, polecam ci tę książkę. Sama zamierzam z niej teraz korzystać.

Najpierw rozprułam górę swetra (swoją drogą dziwne, że taki obszerny sweter ma takie małe wejście na głowę...). Z pozostałej włóczki zrobiłam pompony, po prostu zawijając włóczkę w małe kulki i związując na końcu. przyszyłam do swetra. Rozprutą górę wykończyłam szydełkiem. Rękawy tylko podwinęłam, bo nie było sensu ich rozpruwać. Jedynie co, to między pomponami dodałam łańcuszki z włóczki dla ozdoby.
Starałam się, żeby osoby, które nie potrafią szydełkować miały jakiś wzór. Nie wiem, czy będzie dobrze to widać, więc wytłumaczę , o co chodzi. Robimy supełek z oczkiem, wkładamy szydełko w oczko i przekładamy przez nie haczykiem szydełka włóczkę tworząc w ten sposób kolejne oczko i tak dalej i dalej i dalej, aż powstanie łańcuszek. To jest podstawa szydełkowania.

 Sweter przed metamorfozą.
 
 I po metamorfozie
 Pomponiki z bliska


Dziękuję wytrwałym za przeczytanie, dobrej zabawy (zwłaszcza, że sweter nie zajmuje dużo czasu).

niedziela, 20 lipca 2014

Z innej beczki - imbir

Moje projekty czekają na sfotografowanie, więc niedługo się za to zabiorę. Ostatnio niestety nie miałam na to czasu, ale nie będę opowiadać dlaczego, bo nie to jest istotne. W ramach DIY maseczka z imbiru na włosy. Postanowiłam, że muszę trochę zapuścić włosy, żeby ładnie wyglądały na ślubie i co ciekawe, gdy poszukiwałam, jak można przyśpieszyć ich porost trafiłam na imbir. Jestem taką trochę włosomaniaczką, od dłuższego czasu poczytuję bloga Anwen i to tam często znajdę rewelacyjne metody na lepszą kondycję włosów. Jest to mój ulubiony blog o tej tematyce, bo bardzo dobrze się go czyta, a w dodatku zdjęcia pięknych włosów motywują do zapuszczenia swoich. Już milion razy chciałam je obciąć, ale nie poddaję się.

IMBIR

 
Źródło obrazka :http://www.megapedia.pl/imbir.html

Imbir ma  wiele właściwości. Najlepszy jest dodany do herbaty w mroźny zimowy wieczór, bo rozgrzewa. I waśnie ta właściwość pobudzania krążenia ma wpływ na szybszy porost włosów.  Używa się go także do nacierania miejsc, gdzie przykładowo robią się zakola.
Postanowiłam wypróbować jedną z masek polecaną na wielu blogach, ale nieco stuningowaną.

Przepis oryginalny:
  • ok. 1 czubata łyżeczka imbiru w proszku
  • ok. 2 łyżeczki oleju
  • ok. 4 łyżeczki maski do włosów
 
 Moja modyfikacja:
  • 2 płaskie łyżeczki imbiru
  • 2 łyżeczki oleju
  • 2 łyżki mleczka do ciała (akurat nie miałam maski do włosów pod ręką, więc postanowiłam spróbować)
 Wszystkie składniki należy zmieszać ze sobą i nałożyć na włosy (u nasady), zawinąć w folię i np. ręcznik (lub czapkę). Ja trzymałam godzinę. Przez tą godzinę czułam ciepło, a nawet delikatne pieczenie, sam zabieg bardzo przyjemny. Zapachu imbiru nie było czuć ze względu na intensywniejszy i przyjemniejszy zapach mleczka.Po godzinie umyłam włosy szamponem. Włosy są miękkie, łatwo się rozczesywały, lekkie i nawilżone.
 
Szczerze polecam i sama będę czekać na efekty, czy rzeczywiście uzyskam lepszy wzrost włosów, oczywiście będę kontynuować kurację ;)
 

czwartek, 26 czerwca 2014

Babeczki, truskawki i inne zjawiska pogodowe ;)

Ostatnio brakowało mi czasu i weny, żeby działać, ale jestem zdania, że lepiej zrobić coś raz, a porządnie, niż zrobić całe mnóstwo rzeczy, na które nie ma się jeszcze pomysłu. Za to jakiś czas temu zrobiła swoje pierwsze babeczki z dżemem jagodowym (akurat miałam do dyspozycji z pudełka, ale smakowały jakoś chemicznie, więc następnym razem zrobię ciasto sama). Po zbiorach truskawkowych nie miałam już czasu ani pomysłu na przerabianie ciuchów. Ostatnio jednak coś mi zaświtało. Nazbierałam sobie całą kolekcję ubrań do przeróbek i myślę.

 Moje babeczki, truskawki to taka zmyłka - w rzeczywistości został z nich zrobiony już dżem, placek, a niezliczona ilość została zmieszana z maślanką, a także zjedzona bez niczego przez moją Olę i mojego K.


Powyżej zdjęcie jednej z bluzek, którą przerabiam. Trochę się zniechęciłam, bo już dawno bym skończyła, gdyby nie to, że troszkę za dużo ją zwężałam i wyszła za ciasna, a chciałam luźną. Miała być taka hippie. Nie mam pojęcia jak ja naprawić. Może po prostu rozpruję boki na dole i wszyję luźno to, co wycięłam wcześniej. Bluzka taka mgiełka, więc fajna na upały. Poza tym wygląda jakby była maźnięta farbą, takie kleksy porobione. ma potencjał.

Echh... Tak to jest jak się nie przemyśli dobrze planu działania. Poza tym mam już plan na:
1. Przeróbkę sukienki, która czeka i czeka już od dłuższego czasu.
2. Różową bluzkę - będzie wiązana na dole.
3. Plecaczek tubę, bo zważywszy na fakt, że dużo jeżdżę na rowerze w celu załatwiania różnych spraw, torebka jest nie wygodna.
4. Mini spódniczkę (może zrobię też dla Oli, ba! Nawet na pewno).

Powstało już kilka projektów w mojej głowie i na kartce, tylko czasu brakuje.

Skoro sezon truskawkowy powoli się zamyka, chyba czas na sezon jagodowy;)

Już następny wpis musi być z projektem albo kilkoma... ;)

wtorek, 27 maja 2014

Turkusowa sukienka dla Oli ;)

Tą sukienkę wymyśliłam sobie już dawno i wykonałam jakiś czas temu. Dzisiaj była piękna pogoda, więc mogłam Olę w nią ubrać, moja córa zebrała kilka pochwał za ładny wygląd, nie wiem, czy to sukienka, czy jej urok osobisty. W każdym bądź razie wyglądała ślicznie w tym kolorze, chociaż sukienka wyszła mi trochę za duża. Na zdjęciach jest jeszcze ciemnoróżowe body - nie jest częścią sukienki, mogę ją dowolnie łączyć z innymi rzeczami. Najgorsze to było chyba przyszywanie cekinów, bo jest to bardzo pracochłonne. A na koniec wymyśliłam sobie jeszcze opaskę, oczywiście z cekinami(!) Mała była taka zadowolona, przeglądała się w lustrze z 10 minut. To chyba najlepsza motywacja do dalszego działania, jak twoje dziecko cię docenia to warto, chociażby dla samego siebie.

Ola nam ostatnio ząbkuje. Tak wyglądała w całym zestawie. Wydaje mi się, że dobrze wyszło.


Ciężko ją przekonać do pozowania. Chyba łatwiej szyć bez użycia maszyny ;) Dodam jeszcze tylko na dobranoc, że sukienka została uszyta z zamysłem "do piaskownicy", przerobiona z koszulki ;)
 

piątek, 16 maja 2014

Wspaniałe stylizacje Rachel Bilson z "Hart of Dixie"

Spodenki dla małej w toku, jednak nie o nich dzisiaj. Dzisiaj chciałam zwrócić uwagę na fajne stylizacje głównej bohaterki, Zoe Hart z serialu o doktor Hart. Grająca ją Rachel Bilson nie od dzisiaj uznawana jest za jedną z najlepiej ubierających się gwiazd. Długo nie mogłam się przekonać do jej typu urody, bo jest taka trochę za słodka, ale w gruncie rzeczy bardzo spodobał mi się jej styl. Jest świeży, dziewczęcy, kiedy trzeba kobiecy. Kto ogląda serial, ten wie, że Zoe wyróżnia się na tle postaci, reszta damskich bohaterek jest taka jakaś mdła i zachowawcza. Uwielbiam te czerwienie, panterki, żakiety...
Może wyjaśnię, o co chodzi z "Hart of Dixie". Otóż młoda lekarka (Zoe Hart) nie dostaje stażu w wymarzonym szpitalu. Za to zjawia się człowiek, który zaprasza ją do współpracy na prywatnej praktyce. Jak się później okazuje jest to jej biologiczny ojciec. Zoe nie bardzo podoba się wyjazd z Nowego Jorku na prowincję do Alabamy, ale w końcu nie mając nic do stracenia, wsiada w samolot i leci do Blue Bell. Po drodze spotyka George'a, przystojnego prawnika z Blue Bell, który podwozi ją do miasteczka. O względy George'a walczyć będzie z Lemon, najsłynniejszą i najbardziej wpływową dziewczyną  z Blue Bell, która jest także narzeczoną George'a i córką doktora, który dzielił praktykę z jej biologicznym ojcem. Zoe musi wkupić się w łaski mieszkańców, dla których jest ekscentryczną panienką z Nowego Jorku, toteż dochodzi do wielu zabawnych sytuacji.


Rachel Bilson wearing A.L.C. Anise Leopard Print Silk Top Preen by Thornton Bregazzi Biker Jacket in Tartan Leopard
Ostatni odcinek "Stuck" 


Rachel Bilson wearing 3.1 Phillip Lim Mustard Crop pencil trousers T by Alexander Wang stripe racer back tank 

 
2 (3).jpg

Źródło fotografii: http://www.starstyle.com/

W przyszłości pewnie uszyję sukienkę/tunikę z pierwszego zdjęcia, a przynajmniej się zainspiruję, ta panterka ma coś w sobie, zwłaszcza czerwień, która jest moim ulubionym kolorem ;)

PA!



środa, 14 maja 2014

Pierwsze kroki - bransoletka z etaminu

Te bransoletki nauczyłam się robić już dawno temu, chodziłam jeszcze wtedy do szkoły podstawowej i to był HIT! Pamięć nie zawiodła, chociaż minęło na prawdę dużo lat, usiadłam i plotłam, wszystko wychodziło, chociaż może nie idealnie, ale to kwesta wprawy...Wtedy robiłam je z muliny, dzisiaj bransoletka z etaminu, ponieważ tylko to znalazłam. Zainspirował mnie metalowy znaczek, który oderwał się z jakiegoś ciucha i nie bardzo chciało mi się go przyszyć. za to znalazłam go dzisiaj i od razu przyszła mi na myśl bransoletka, jedyne czego żałuje, że nie zrobiłam jej jednokolorowej, bo wyglądałaby chyba trochę lepiej.
W zasadzie nie jest to trudne, chociaż pamiętam, że kiedy uczyłam się pleć,  nie mogłam na początku załapać. Czytałam instrukcję w "Sabrinie..." milion razy. No ale jak człowiek się nauczy raz, to zapamięta na długo.
Na początek potrzeba nożyczek,muliny (lub czegoś innego, ja użyłam etaminu, jak już wcześniej wspomniałam), agrafki i linijki. Najpierw odcinamy 7-8 "nitek" o długości 90 cm. Związujemy je do kupy. Agrafką przypinamy do czegoś stabilnego, np. oparcia kanapy albo nogawki spodni. Zaplatamy.


Zaplatanie zaczynamy tak: rozdzielamy nitki, bierzemy pierwszą nitkę i robimy nią po dwa supełki na każdej kolejnej nitce. Nitka pierwsza ma stać się ostatnią, a druga pierwszą. Powtarzamy czynność, aż do samego końca. Mniej więcej w połowie pracy można dodać znaczek, tak jak ja to zrobiłam.

A oto efekt końcowy:
 Jakość zdjęcia nie jest najlepsza, ale jak się przyjrzeć widać jak idą słupki zaplatania. Niestety zdjęcia robione telefonem, ponieważ zepsuł mi się aparat ;(
Zdjęcie ze znaczkiem, który dodałam. Przestrzeń za znaczkiem nie jest zapleciona, ponieważ wyplatanka nie przeszłaby przez otwory w znaczku.

To chyba już wszystko, na pewno niejedna taka bransoletka znajdzie się na moim blogu, mam jeszcze w planach zrobić podobną z koralikami. Z góry przepraszam za słabą jakość zdjęć, następnym razem będzie lepiej. 

Zapraszam też do zapoznania się z moim projektem kokardy, którego instrukcję  umieściłam na zaradni.pl jakiś czas temu. Instrukcja na 100% pomoże tym, którzy chcą zrobić własną ozdobę.

http://www.zaradni.pl/moda-i-uroda/jak-zrobic-slodka-kokarde-ozdobe-wlosow-dla-kazdej-dziewczyny/1,9982

No to pa i miłego zaplatania bransoletek ;)

wtorek, 13 maja 2014

Na początek

Hej,
jestem Skyangel04051991.
Do założenia bloga zainspirowały mnie blogi o tematyce "Zrób to sam" i moja pasja do przerabiania ubrań (no i nie tylko ubrań), dlatego znajdziecie tutaj pomysły, jak odświeżyć swoją szafę, czy mieszkanie bez ogromnych wydatków, korzystając z moich pomysłów. Może zainspiruje to was do własnej twórczości. Tworzenie jest nie tylko wyrażeniem siebie, ale tez pożytecznym spędzeniem czasu i nadaniem nowego życia starym przedmiotom.

Życzę miłego czytania, inspiracji i dużooo zabawy ;)

Jestem  w trakcie tworzenia spodenek dla mojej córy, dlatego na pewno niedługo pokażę je tutaj.
Pa!